czwartek, 21 czerwca 2012

Tag: Powrót do świata bajek.


1. Napisz kto cię otagował, zamieść baner tagu i zasady.
2. Odpowiedz na pytania:
a) Jakie bajki oglądałaś w dzieciństwie lub czytali Ci rodzicie, i które wywarły na Tobie największe wrażenie?
b) Jaką postacią z bajki chciałaś, bądź chcesz być i dlaczego?
c) Z którym bajkowym bohaterem zżyłaś się w dzieciństwie najbardziej i dlaczego?
3. Otaguj 5 osób i powiadom ich o tym.



Zostałam otagowana przez Semper Feminę
dzieciństwo - trudno mi określić jaki to okres, skoro do 17stego roku życia oglądałam namiętnie Disney Channel ;d ale celuję w moich odpowiedziach tak na wiek od 8 do13 roku życia.

 Jakie bajki oglądałaś w dzieciństwie lub czytali Ci rodzicie, i które wywarły na Tobie największe wrażenie?

Oglądałam klasyki- Wilk i Zając, Kot Sylwester i Ptaszek Świergotek, Piotruś Pan, z dobranocek uwielbiałam Smerfy a Muminków trochę się bałam :D chociaż Mała Mi przypominała mi bardzo z charakterku moją młodszą siostrę. Nienawidziłam Tabalugi! :/

Największe wrażenie - Król Lew

czytałam mnóstwo książek, pamiętam teraz Anię z Zielonego Wzgórza-wszystkie części, kochałam miłością wielką Dzieci z Bullerbyn, Szatana z Siódmej Klasy i inne książki Kornela Makuszyńskiego. Najbardziej na mnie wpłynęła cała Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz, warto też wspomnieć Pajęczynę Szarlotty. Uwielbiałam Mikołajka <3 
Już od początku podstawówki czytałam bardzo dużo (3-4 książki na miesiąc), niektóre po kilka razy bo w wiejskiej bibliotece był mały wybór. Niestety, nie pamiętam wielu tytułów. Nie pamiętam też tych, które czytali mi rodzice, czytali mi dopóki nie nauczyłam się czytać sama, a to nastąpiło szybko- miałam około 5-6 lat.

 Jaką postacią z bajki chciałaś, bądź chcesz być i dlaczego?


Chciałam być Lisą z Dzieci z Bullerbyn! Świetnie się bawili, może kojarzyła mi się trochę ze mną i moim dzieciństwem na wsi :) poza tym Lisa była taka ułożona, zawsze miała porządek w pokoju :D ja tego do dzisiaj nie opanowałam. :D


Z którym bajkowym bohaterem zżyłaś się w dzieciństwie najbardziej i dlaczego?


Pierwsze co przychodzi mi na myśl to Wilbur z Pajęczyny Szarlotty... a druga to Ania z Zielonego Wzgórza :)




Aż zachciało mi się przeczytać te książki jeszcze raz! :)

Czytasz ten tekst? Czuj się oTAGowana!  :)


Pozdrawiam,

Klaudia

środa, 20 czerwca 2012

moje olejowanie

Podzielę się z dziś z Wami moim nowym odkryciem dotyczącym olejowania włosów - mieszanie oleju z kwasem hialuronowym. Być może nie jest to nic nowego- ale nie spotkałam się z tym wcześniej na żadnym blogu więc pozwalam sobie o tym napisać :)

Olśniło mnie przy chyba setnym już z kolei nakładaniem na twarz właśnie takiej mieszanki- nic nowego ani odkrywczego. Tego dnia miałam wyjątkowo ściągniętą i suchą skórę, więc gdy stęknęłam z rozkoszy po nałożeniu mieszanki  (achh nawilżenie....) spojrzałam w lustro i zapytałam sama siebie- dlaczego jeszcze nigdy nie wypróbowałam tego na włosach? I czym prędzej przystąpiłam do naprawienia tego niedopatrzenia! ;) na dłoni rozmieszałam  Potrójny kwas hialuronowy 1.5%  z olejem rafinowanym z nasion bawełny, około 15% mieszanki stanowił kwas. Nałożyłam na włosy wcześniej potraktowane moją odżywką-psikadłem (składa się z hydrolatu lawendowego, wody, liposomów- ekstraktu ziołowego, witaminy b3 odrobiny protein -po trochu jedwabiu, keratyny i elastyny, trochę mocznika i d-pantenolu. Oprócz liposomów- reszta składników w ilościach śladowych.


Efekt?  


Włosy dużo lepiej nawilżone niż po zwykłym olejowaniu - suszyłam je dłużej niż zwykle, myślałam nawet w trakcie że nie domyłam oleju. Kiedy wyschły, były dociążone, gładkie, ale nie obciążone :) efekt został dłużej niż tylko do następnego mycia.


Polecam kwas hialuronowy jako półprodukt o wielu zastosowaniach- po zmieszaniu z olejem serum do twarzy, można dodawać go do gotowych masek (zawsze ląduje u mnie w masce przy tuningowaniu ;)) i najnowsze zastosowanie- mieszanie z olejem przy olejowaniu włosów!



Co sądzicie o moim pomyśle? Piszcie!

Pozdrawiam,

Klaudia :)

sobota, 16 czerwca 2012

niewłosowo- Missha perfect cover

Witajcie :)

Dzisiaj przedstawię Wam podstawę mojego makijażu- krem bb missha perfect cover nr. 21
moje opakowanie jest już dosyć zniszczone, mogę wkleić zdj ale właściwie jak wygląda Missha każdy widzi ;) tylko, że mój kolor to 21 a na zdjęciu powyżej widzimy no. 23.

Na temat składu zostało wiele powiedziane, w skrócie- opiera się na silikonach i parafinie, więc bez właściwego demakijażu może skończyć się źle ;) odsyłam Was w tym momencie do tego posta Azjatyckiego Cukru
Metodę OCM z kolei opisała dokładnie w poście SemperFemina.

wtrącając swoje trzy grosze- ja używam zwykle olejku z Biochemii Urody, pomarańczowego. Radzi sobie dobrze ze zmywaniem silikonów i ogólnie makijażu ;) jednakże drugi raz raczej go nie kupię, spróbuję ukręcić coś sama- w końcu to nic skomplikowanego.

Wracając do recenzji- to śmieszne, ale nie umiem ocenić trwałości! Spoglądam w lustro w ciągu dnia po 5,6 godzinach od aplikacji i nie czuję potrzeby dołożenia warstwy pudru.. A po 8 h mam wrażenie jakbym nic nie nakładała ;) ALE ja mam paskudny zwyczaj częstego dotykania twarzy. Pewnie bez tego byłoby lepiej. Wnioskuję, że trwałość jest OK :)
Wydajność- świetna. Ponad 2 miesiące niemal codziennego używania, i w tym tempie oceniam, że jeszcze na miesiąc mi wystarczy.
Kolor- idealnie stapia się z moją cerą. Nie mam skóry idealnie matowej po użyciu, ale rzadko mnie korci żeby przypudrować.

Chyba najważniejsze są zdjęcia :) zawsze to jest dla mnie najważniejsze jak czytam czyjeś recenzje. A na temat Misshy zostało już wiele napisane, a zdjęć nigdy dość :D


po jednej warstwie Misshy


 jak wyżej + puder 2in1 powder& make up manhattan clearface  (punktowo)
mój komentarz?  [klik!]

Czy kupię ponownie? Na pewno :) to mój drugi krem bb, i na razie nie korci mnie aby eksperymentować z innymi :) zdecydowanie też nie wrócę do tradycyjnych podkładów.

BTW,   puder 2in1 powder& make up manhattan clearface zasługuje na osobną recenzję... Jest absolutnie cudowny.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Używacie lub używałyście kiedyś kremów BB?

Pozdrawiam!

Klaudia


EDIT:
to zdjęcie ze stycznia 2013r, nadal missha, tutaj widać jak wygląda jedna warstwa misshy na skórze mniej problemowej (skóra ta sama :D ale problemów mniej- tylko zauważalne łuszczenie i burak po atredermie):







poniedziałek, 11 czerwca 2012

próbuję szczęścia ;)


Biorę udział w rozdaniu u Lagoeny :) aby przejść do rozdania kliknij w baner powyżej :)

U mnie sesja w pełni, za 2 tygodnie będzie po wszystkim- cieszy mnie to i przeraża jednocześnie!


Pozdrawiam,

Klaudia  :)


niedziela, 10 czerwca 2012

Farbowanie henną

Wspominałam wcześniej, że będę farbować henną włosięta :)
Zamówiłam na helfy.pl dwa opakowania henny - Hennę z Amlą i Jatrophą oraz Hennę Ciemny Brąz. Dokładnie tydzień temu zafarbowałam Henną z Amlą i Jatrophą, nie byłam zachwycona otrzymanym kolorem- odrosty (które wcześniej nie różniły się mocno kolorem od reszty) złapało na rudo, dalsza część włosów zyskała jedynie  rudawy pobłysk, końce pozostały ciemne. W sumie było to do przewidzenia ;d nakładając hennę na farbowane wielokrotnie włosy, do tego na ciemno. Kilka dni później, dokładniej w czwartek zrobiłam mix Henny z Amlą Jatrophąi Henny Ciemny Brąz (tej pierwszej było około 10%), do otrzymanej zielonej papki dodałam sporo odżywki Isana z olejem babassu, aby lepiej rozprowadzało się farbę, jak również chciałam uniknąć zbytniego przyciemnienia, bo wiem, że henna ciemny brąz wychodzi często prawie czarna. Pozostawiłam tak uzyskanego glossa na włosach przez prawie 1,5 godziny i oto efekt, zdjęcie robione dzisiaj:


Lubię to :) wyraźnie się poprawiły od kiedy nie używam szamponu Lavera mleczko pomarańczowe.

Kolor jakoś bardzo się nie zmienił :) tak wyglądał przed [klik!]  ładnie się błyszczą. Na zdjęciach widać dużo odstających włosków,  ale na żywo tak tego nie widać, a gdybym wygładziła je dodatkowo odżywką b/s to byłyby zbyt obciążone (czasami to robię, ale dzisiaj nałożyłam treściwą maskę). Oczywiście jako niepoprawną optymistkę te włoski cieszą mnie bardzo, tłumaczę sobie, że czupryna się zagęszcza ;)

Przepis na maskę, której użyłam dzisiaj:
trochę mało, ale skończyło mi się kilka półproduktów, czekam na paczkę ;)

Na noc nałożyłam olej babydream fur mama, użyłam go pierwszy raz. Jeszcze nie wyrobiłam sobie o nim zdania. Od paru dni zamiast szamponów z Sodium Coco Suflate używam Łagodnego szamponu i płynu do kąpieli 2w1 Nivea Baby.

Wymienię co dokładnie zrobiłam z włosami przed zrobieniem zdjęcia: na noc w/w olej, zmyłam wyżej wymienionym szamonem nivea baby (potrzebowałam trzykrotnego mycia aby mieć pewność, że zmyłam olej), nałożyłam maskę na trochę ponad godzinę, umyłam raz szamponem nivea baby, nałożyłam na minutkę balsam do włosów  mrs. potters aloes i jedwab, przy spłukiwaniu użyłam płukanki z przegotowanej wody z octem jabłkowym.

Czekam na paczkę ze zrobsobiekrem.pl , chcę zrobić prostą odżywkę do włosów :( ja chcę już! Zwykle paczki z zsk przychodzą całkiem szybko, ale teraz robiłam zamówienie łączne z kolorowka.pl i dlatego trochę dłużej to zajmuje...

A czy wy farbowałyście włosy henną? Byłyście zadowolone?
Jestem ciekawa jak wygląda u was sprawa z półproduktami, czy używacie ich, czy może obawiacie się że przedobrzycie albo nie wiecie, jak się zabrać do wzbogacania masek lub tworzenia własnych przepisów :) piszcie!

Pozdrawiam,
Klaudia

piątek, 8 czerwca 2012

wyniki rozdania!

Hydrolat oczarowy + spirulina wędruje do:



gratuluję wygranej!
Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału :)


Pozdrawiam i lecę na mecz! :D


środa, 6 czerwca 2012

rozdanie

szybka notka :) przedłużam zgłoszenia do rozdania [klik!] do jutra do 23.59 ;) nie pomyślałam o tym, że jutro jest Boże Ciało więc nie wyślę paczki i tak.

Pozdrawiam!

Klaudia

sobota, 2 czerwca 2012

Kilka słów o sodium coco sulfate & recenzja: szampon lavera pomarańczowy

siedzę sobie właśnie z henną na głowie (za parę dni zdjęcia efektów farbowania!) i akurat mam czas naskrobać parę słów:) post wyszedł mi nadspodziewanie długi i dosyć nieskładny, ale mam nadzieję, że da się przez niego przebrnąć w miarę bezboleśnie.

obiecana recenzja szamponu Lavera pomarańczowe mleczko dla włosów cienkich i delikatnych oraz słów kilka na temat sodium coco sulfate, który do niedawna wydawał mi się bardzo niewinnym składnikiem i delikatnym odpowiednikiem sles.


taaak, piękne zdjęcie ;) lepiej nie umiem ;d

Skład spisany z opakowania:

water, sodium coco sulfate, lauryl glucoside, cocamidopropyl betaine, lauroyl sarcosine, coco glucoside, glycerin, citrus aurantium amara flower water, camelia oleifera leaf extract, humulus lupulus extract, aloe barbadensis leaf juice, panthenol, panthenyl ethyl esther, hydrolyzed wheat protein, hydroxypropyl guar hydroxypropyltrimonium chloride, hydrogenated lecithin, glycol distearate, alcohol, fragrance, citral, limolene, linalool

dla porównania skład ze strony naturnika.pl , z której kupiłam szampon:

mleczko pomarańczowe (wodno-alkoholowy wyciąg z pomarańczy w połączeniu z roślinną lecytyną)*, substancje myjące z kokosów i cukru, betaina, gliceryna roślinna, hydrolat z kwiatu pomarańczy*, wyciąg z zielonej herbaty*, wyciąg z chmielu zwyczajnego*, żel aloesowy*, prowitamina B5 (pantenol), białko pszeniczne, mączka guar, lecytyna, dwustearynian glikolu, mieszanka olejków eterycznych
pH 5,0-5,5 – produkt wegański 
*składniki pochodzące z upraw ekologicznych 


hmm... czy to tak do końca to samo?..


Działanie tego szamponu na moje włosięta skłoniło mnie do poszukania w internecie, czym jest sodium coco sulfate. odpowiedz była, niestety, rozczarowująca... Artykuł : http://longhair.livejournal.com/2356788.html

W wielkim skrócie, według artykuły sodium coco sulfate różni się od sodium lauryl (!) sulfate tak jak kranówka różni się od wody destylowanej, przy czym coco jest tą 'kranówką'. Pięknie! W działaniu na włosy różnią się tym, że SCS gorzej się pieni ;] obydwie substancje pochodzą z oleju kokosowego. 
 jeśli chodzi o to jak działa na włosach, SCS jest po prostu bardzo, bardzo rozcieńczoną formą SLS. jeśli masz alergię na jedno, dalej będziesz miał alergię na drugie - w moim marnym tłumaczeniu :p

UWAGA Kascysko również pisała na temat SCS, jednak według jej źródeł SLS i SCS różnią się metodą pozyskiwania a wg moich zarówno SLS jak i SCS pochodzą od oleju kokosowego. Napisałam do niej w tej sprawie, oto jej odpowiedź:

"Sprawa jest tego typu, że gdyby różniły się tylko stopniem czystości, to nazywałyby się tak samo (jeden byłby opisany jako cz.d. a - czystość do analizy(SLS), a drugi byłby takim odczynnikiem ni w piko ni w oko, bo nieoczyszczonym niby (SCS)).

Poza tym spójrz - gdyby były tym samym i otrzymywane byłyby tak samo i z tego samego, i różniły się tylko stopniem czystości, to co byłoby częściej widziane w szamponach, płynach do naczyń etc? SCS, bo byłby tańszy 

Jeszcze jeden argument - SCS jest dopuszczony w kosmetykach naturalnych, a SLS nie - gdyby różniły się tylko stopniem czystości, to dopuszczone byłyby obydwa  Skoro jeden może być, a drugi nie - muszą się różnić drogą otrzymania typu "naturalny-syntetyczny". 

Wychodzi na to że cytowany przeze mnie artykuł mija się z prawdą, ale jeden fakt pozostaje: "SCS posiada identyczny numer CAS(spis związków chemicznych) co SLS, więc... jest dokładnie identyczną substancją. Różni je jedynie to, że SCS jest pozyskiwany z kokosa, a SLS otrzymywany syntetycznie. Oczywiście metoda otrzymywania nie wpływa na ich moc." cytat z posta http://kascysko.blogspot.com/2012/06/sls-sles-als-i-scs-detergenty-w-myciu.html

Czas na dalszy ciąg recenzji :)


Użytkowanie szamponu jest bardzo przyjemne: jest dosyć wydajny, chociaż cena (29,90zł za 250ml) jest nieadekwatna do wydajności, ma piękny, pomarańczowy zapach. Konsystencja nie tak galaretkowata jak szamponów Alterra, raczej typowa dla szamponów- ani za gęsta ani za rzadka. Dobrze się pieni, najlepiej za drugim umyciem (nakładam, spłukuję, nakładam  drugi raz, wtedy pięknie się pieni). Używałam go przez ponad miesiąc prawie codziennie, raz na tydzień używałam innego szamponu w zależności od humoru :)
Dopiero, gdy właściwie bez powodu przerwałam używanie go na rzecz Babydream fur mama, Alterry morelowej i Mypy aloesowej zauważyłam, że włosy wypadają mi w ilości dwukrotnie mniejszej niż w czasie używania szamponu lavera!
Zauważyłam wcześniej, że włosy wypadają mi na potęgę(moje współlokatorki również...) , ale winiłam za to przesilenie wiosenne lub nieprawidłową dietę. Od kiedy nie używam tego szamponu dużo rzadziej zdażają mi się bad hair days, wcześniej musiałam zawsze nosić szczotkę w torebce bo włosy niemiłosiernie się plątały i wiecznie byłam z nich niezadowolona. Jestem pewna, że to wina szamponu, bo pozostała pielęgnacja (odżywki, maski, olejowanie) nie zmieniła się.

Plusy:

  • zapach
  • przyjemność użytkowania
  • skład - nie do codziennego używania, ale raz na tydzień będzie ok.
Minusy:
  • cena
  • działanie (wzmaga wypadanie włosów, pogarsza ich stan)

Zdecydowanie nie polecam!



Pozdrawiam serdecznie i gratuluję, jeśli ktoś dotrwał do końca! :)